Główny sponsor:

Miasto
Ząbki
GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE
GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE

GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE

ZĄBKI, 26.05.2018 

Mecz rozegrany w ramach 27 kolejki IV ligi grupy północnej, w którym rywalem Dolcanu Ząbki był wicelider rozgrywek Korona Ostrołęka, zakończył się remisem 1:1. Bramkę dla naszej drużyny strzelił w doliczonym czasie gry Przemysław Więczek, natomiast dla gości Maciej Malinowski około kwadransa wcześniej. Niestety nie udało się tym samym zniwelować dwóch punktów straty, które nasza drużyna ciągle ma do Korony.

Kolejny mecz przed własną publicznością przyszło Dolcanowi rozegrać na przemian w ulewnym deszczu i delikatnej mżawce. Tym razem jednak nie było typowo angielskiej wiktorii, jak w starciu ze stołecznym Drukarzem, ale remis, który poważnie redukuje szanse naszej drużyny na awans do barażowych gier o awans do III ligi. Nie przekreśla ich, daleki jestem od takiego stwierdzenia, ale bardzo poważnie ogranicza. Wydaje się, że także tym razem może mieć zastosowanie stare porzekadło, że tam gdzie dwóch się bije, najczęściej korzysta… ktoś trzeci. Pozostaje tylko kwestia pytania, czy ten trzeci ma siedzibę w Mińsku Mazowieckim, czy też może w Płocku?

Samo spotkanie nie było wielkim widowiskiem. Zapewne stawka spotkania sprawiła, że na boisku było bardzo nerwowo i w zakresie czysto piłkarskim działo się raczej niewiele. Nie przez przypadek podenerwowany szkoleniowiec gości Marcin Truszkowski wykrzykiwał w kierunku swoich podopiecznych „Przestańcie kopać piłkę, a zacznijcie w nią grać!”. Trener Michał Pulkowski obserwował zmagania obu drużyn w milczeniu, ale wrażenia zapewne odnosił podobne. Taki sposób grania nie przeszkodził jednak obu drużynom w stworzeniu sobie dogodnych sytuacji do objęcia prowadzenia. Pierwsi przed szansą stanęli goście w 12 minucie, gdy dośrodkowanie z lewej strony boiska Pawła Dzbeńskiego na groźny strzał głową zamienił Kamil Jastrzębski. Na pierwsze realne zagrożenie pod bramką Korony trzeba było czekać ponad pół godziny. Podanie spod własnej bramki Dariusza Dadacza, na linii pola karnego ostrołęczan przejął Patryk Szeliga, przyjęciem „zgubił” jednego z obrońców i gdy składał się do strzału, który w tej sytuacji zdawał się być czystą formalnością, został zablokowany przez kolejnego z defensorów gości. Jeszcze długo po zakończeniu tej akcji słyszałem na trybunach pytanie: „Jak to mogło nie wpaść?” Niestety nie wpadło.

Początek drugiej części gry przebiegał zdecydowanie pod dyktando naszej drużyny. Już dwie minuty po jej rozpoczęciu doskonałe prostopadłe podanie, bardzo aktywnego w tym fragmencie gry Przemysława Szulakowskiego do Daniela Nawrockiego pozwoliło stworzyć doskonałą okazję do strzelenia bramki, której jednak nasz pomocnik nie zdołał wykorzystać. W późniejszych minutach próby strzałów podejmowali Szulakowski, Bartosz Wybraniec i Konrad Cichowski, który w 60 minucie, po asyście z gatunku „stadiony świata” Dadacza znalazł się w sytuacji sam na sam z Andrzejem Łyzińskim, ale trafił tylko w słupek.

Stara piłkarska prawda głosi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić i tak też stało się w tym przypadku. W 82 minucie meczu po delikatnej „podcince” z rzutu wolnego Marcina Kraski najwyżej w polu karnym wyskoczył Maciej Malinowski i mimo interwencji Mateusza Matrackiego głową skierował piłkę do siatki. Czasu do końca spotkania pozostawało niewiele, ale stracona bramka dodatkowo zmobilizowała naszych zawodników. Przystąpili do szturmu na bramkę Korony, ale przez dłuższy czas, poza kilkoma rzutami rożnymi i niecelnym strzałem Krystiana Lewandowskiego nie przynosił on większych efektów. W międzyczasie sędzia zawodów, za głośne komentowanie swojej pracy i kontestowanie decyzji odesłał na trybuny trenera gości, który nawet opuszczając płytę boiska nie mógł powstrzymać się od dodatkowych uwag. Ostatecznie po szalenie emocjonującej końcówce mecz zakończył się podziałem punktów, a bramkę która o tym zadecydowała strzelił Przemysław Więczek w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Uderzał bardzo mocno, niemal dokładnie z punktu wykonywania rzutów karnych i trafił w środek bramki, ale tym razem „wpadło”. Zaangażowanych w całą akcję na jej wcześniejszym etapie było tak wielu ząbkowskich zawodników, że nawet trudno było się zorientować, komu należałoby przypisać przy tym trafieniu asystę.

Co by nie mówić pierwszy z trzech meczów, które należało wygrać, aby myśleć o barażach ząbkowianie zakończyli remisem. Sprawia on, że sytuacja się mocno skomplikowała. Niestety nie wszystko już teraz zależy wyłącznie od postawy naszej drużyny. Pewne zwycięstwo w grupie i prawo do barażowej „dogrywki” w walce o III ligę dawał nam komplet punktów w trzech ostatnich meczach, a to jak widać już się nie zdarzy. Oprócz zwycięstw w pozostałych do zakończenia rozgrywek dwóch spotkaniach, musimy też liczyć na potknięcia bezpośrednich rywali, a jak łatwo policzyć jest ich aż trzech.

Już w najbliższą sobotę naszą drużynę czeka drugi z trzech wspomnianych wyżej meczów prawdy. Tym razem Dolcan zmierzy się na wyjeździe z zajmującymi piąte miejsce w ligowej tabeli rezerwami pierwszoligowej Pogoni Siedlce. Tydzień później na własnym obiekcie nasza drużyna podejmować będzie aktualnego lidera rozgrywek Mazovię Mińsk Mazowiecki, by w ostatniej kolejce tylko czekać i śledzić wyniki innych drużyn. Trzy punkty za walkower z Błękitnymi Raciąż są już teraz absolutnie pewne.

Krzysztof Krajewski


Dolcan Ząbki – Korona Ostrołęka 1:1 (0:0)

Ząbki, 26 maj 2018 r. 

Widzów: 
ok. 150
Bramki: 
Więczek 90’+4 – Malinowski 82’
Skład Dolcan:
Matracki – Szulakowski, Dadacz, Augustyniak, Wybraniec – Bella (88’ Kozik) – Rohozin (79’ Więczek), Stepnowski, Nawrocki (89’ Barzyc), Cichowski – Szeliga.
Skład Korona:
Łyziński – Dzbeński, Malinowski, D. Jastrzębski, Borkowski – Gąska, Strzeżysz – Olesiński, Dzwonkowski (90’+2 Macioch), Kraska (88’ Laska), K. Jastrzębski
Zółte kartki:
Cichowski, Dadacz, Szeliga (Dolcan) – Strzeżysz, Kraska, Gąska, Łyziński (Korona)
Sędzia:
Wojciech Hodowicz (WS Warszawa)